Wypalony 1-19 [NZ], Drarry
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Autor: Jordan GrantTytuł i link do oryginału: SearedBeta: mycat (do 8 rozdziału), LiberiParing: DM/HPRating: RZgoda: jestOstrzeżenia: slavefic, słownictwoWYPALONYROZDZIAŁ 1Harry nie wiedział, dlaczego czuł się tak zdenerwowany, stojšc przed zgromadzonymi goćmi i czekajšc, aż Ginny podejdzie do ołtarza.W końcu spełniało się jego marzenie. Mylał o tym podczas długich, samotnych nocy spędzonych w lesie... że gdyby udało mu się przetrwać polowanie na horkruksy i znaleć sposób na zabicie Voldemorta raz na zawsze, mógłby wrócić do Nory, wzišć Ginny w ramiona i pocałować jš, pocałować zanim poprosi o rękę.Oczywicie to nie działało w ten sposób. Koniec wojny był tak smutny jak i radosny. Rzędy ciał w Wielkiej Sali i tygodnie pogrzebów i nabożeństw żałobnych. Walka o to, by Snape zyskał zasłużone uznanie. Umiechanie się i recytowanie uprzejmych formułek, kiedy otrzymywał kolejny medal, nagrodę lub tytuł.Pomiędzy tym wszystkim, czasem zdołał ukradkiem wymknšć się z Ginny i spędzić z niš trochę czasu sam na sam, ale dawno już zgubił swojš palšcš potrzebę wzięcia lubu. Ta myl trzymała go przy zdrowych zmysłach podczas wszystkiego, co zdarzyło się, gdy powinien być na siódmym roku w Hogwarcie; ale gdy wojna na dobre się skończyła, realia życia w powojennej Anglii przytłoczyły ich oboje.Harry nadal musiał skończyć szkołę i pomyleć o jakim zawodzie. Tytuł Bohatera Wojennego był respektowany na całym wiecie, ale to nie było to samo, co lista zdanych OWUTEMów, więc Harry wrócił do Hogwartu, aby zaliczyć siódmy rok.Mylał, że Ginny będzie z nim na roku, ale ona powtarzała swojš szóstš klasę. Ministerstwo, z całym swoim talentem do umniejszania, orzekło, że program nauczania zbytnio odbiegał od standardów, by uznać go za obowišzujšce wykształcenie podstawowe.Tak więc Ginny miała dwa lata do zaliczenia w Hogwarcie, a Harry rok i jeszcze trzy lata wyczerpujšcego szkolenia na aurora. Nie wydawało się dobrym pomysłem brać lub w rodku tego wszystkiego. Harry chciał mieć uregulowane wszystkie sprawy zanim się owiadczy. Najpierw stabilne zatrudnienie, z dobrymi perspektywami zadecydował. Póniej będzie czas na lub.I teraz, gdy ten czas w końcu nadszedł, dlaczego jego dłonie pocš się, gdy stoi i czeka na czerwcowym wietrze?Może to przez te ostrzeżenia, które razem z Ginny otrzymywali od kiedy ich zaręczyny zostały ogłoszone dwa miesišce wczeniej. Przynoszone w większoci przez anonimowe sowy. Zaczęły się nagle i niespodziewanie, a ich liczba regularnie wzrastała wraz ze zbliżajšcym się dniem lubu.Popełniasz błšd, mówiła pierwsza.Harry nie miał pojęcia, co to oznacza.Następne ostrzeżenie było znacznie łatwiejsze do zrozumienia. Ona cię nie kocha.Ginny równoczenie otrzymała list informujšcy: On cię nie kocha.Wtedy Harry poszedł do biura Aurorów tylko po to, aby dowiedzieć się, że wysyłanie anonimowych sów nie jest przestępstwem. Listy nie były w końcu żadnym zagrożeniem, prawda?Harry musiał przyznać, że nie były.Nie były nawet zagrożeniem, gdy autor stał się bardziej przekonywujšcy w swoich wypowiedziach. Nie rób tego. Jeli to zrobisz to będzie największy błšd w twoim życiu. Dla nas wszystkich.Harry poddał się i odpowiedział na ten list. Odpieprz się, napisał, rozpryskujšc atrament na pergaminie - był tak zirytowany, że jego pióro prawie się złamało, gdy pisał.- Zanie to komukolwiek, kto przysłał ten list. - rozkazał, machajšc anonimem przed sowš Ginny. Doręczajšcej sowy już dawno nie było, oczywicie. Harry przypuszczał, że nie była to nawet prawdziwa sowa. Zawsze znikała w kłębach dymu, gdy tylko upuciła list u stóp Harry'ego.Sowa Ginny jedynie zahukała, mrugajšc szeroko otwartymi oczami.Cóż, Harry wiedział, że były niewielkie szanse.Nigdy nie dowiedział się kto wysyłał te niejasne, niepokojšce wiadomoci.Nie miało to zresztš znaczenia. To, co się liczyło, to Ginny w białej sukni, zbliżajšca się do niego pod rękę ze swoim ojcem, jej promieniejšca twarz, błyszczšce refleksy w jej rudych włosach, przewitujšcych przez welon.Więc dlaczego Harry wcišż mylał o listach? Dlaczego jego serce biło z innego powodu niż podniecenie i zachwyt? Dlaczego czuł niemal panikę, stojšc na wzniesieniu małego wzgórza, czekajšc na lub?Trema lubna, powiedział do siebie, próbujšc się umiechnšć.Wtedy jeszcze nie wiedział, że będzie gorzej. Znacznie gorzej.ROZDZIAŁ 2Dłoń Ginny w jego własnej była ciepła i miękka, gdy urzędnik Ministerstwa powtarzał monotonnym głosem te same słowa, które Harry słyszał wiele razy wczeniej; za każdym razem, gdy jedno z jego przyjaciół brało lub.- A zatem, jeżeli jest kto, kto zna powód, dla którego ta czarownica i ten czarodziej nie mogš wstšpić w zwišzek małżeński z czystym sumieniem w obliczu Magii, niech przemówi teraz lub zamilknie na wieki...Nagle zerwał się ogromny wiatr, zawiewajšc szaty Harry'ego na jego twarz. Usłyszał Ginny, wydajšcš krótki, ostry okrzyk.W następnej chwili wiatr ucichł i Harry zobaczył Draco Malfoya, stojšcego obok urzędnika Ministerstwa z różdżkš wycelowanš w Ginny.Różdżka Harry'ego znalazła się w jego dłoni w mgnieniu oka, zaklęcie Expelliarmus już prawie opuszczało jego usta, gdy nagle Ginny krzyknęła:- Nie! Nie rób tego! On zrobił co...Harry zatrzymał się w pół słowa i zmrużył oczy: - Co zrobiłe?Ton Malfoya był w jaki sposób jednoczenie lekki i złoliwy:- Nic, co mógłby cofnšć, Potter. Nawet ze swoim popisowym zaklęciem.- Co zrobiłe, Malfoy?- Trochę starożytnej magii. Nie ma się czego obawiać. - powiedział, wcišż tym ożywionym tonem Tak jak powiedziałem, nic, co mógłby cofnšć. To się nazywa sprawiedliwoć.- Harry... - głos Ginny drżał - Gdzie... gdzie my jestemy?Wtedy Harry zorientował się, że sš sami. Wszyscy gocie weselni zniknęli. Nie pozostał nikt poza ich trójkš i urzędnikiem ministerstwa, który jednak wydawał się być pod działaniem zaklęcia petryfikujšcego.- Malfoy! - warknšł Harry. - Byłem w trakcie lubu, w razie jakby nie zauważył. Odelij nas z powrotem, i to natychmiast. Albo sprowad ich tutaj, czy cokolwiek. Nie mam czasu na twoje gierki!- Obawiam się, że nie mogę dopucić do tego małżeństwa, Potter. Widzisz... - pochylił się do przodu, a na jego twarzy pojawił się dziwny umiech - Twoja narzeczona należy do mnie.- Wystarczy! - przerwał Harry - Incarcerous!Obok niego Ginny wydała długi, wysoki okrzyk, jakby była gobelinem kłutym przez igłę, znowu i znowu.- Ostrzegała cię, żeby nie rzucał nic na mnie. - powiedział spokojnie Draco - Finite Incantatem.Ginny zachwiała się i prawie upadła, w ostatniej chwili chwytajšc rękę Harry'ego, by utrzymać równowagę.- Wszystko w porzšdku?- Oczywicie, że wszystko z niš w porzšdku - odpowiedział mu Draco. - To była tylko bardzo łagodna kara. Mam nadzieje, że sprawa jest jasna. Ona jest moja i każdy, kto się temu sprzeciwi... cóż, ucierpi za to Ginny. Sprytne posunięcie ze strony francuskich twórców zaklęcia, nie sšdzisz? Zresztš, oni nie musieli walczyć o sprawiedliwoć z takimi kretynami.Harry delikatnie objšł Ginny i trzymał jš drżšcš, gdy spojrzał na Malfoya.- Dlaczego wreszcie nie powiesz o co ci chodzi, żebymy mogli wrócić na nasz lub?- Zawsze byłe taki irytujšcy? - zapytał Malfoy - Oczywicie, że byłe.- Malfoy!- To bardzo proste. Przeklnij mnie, zaatakuj, podważ moje żšdania co do niej w jakikolwiek sposób, a ona będzie tš, która za to ucierpi. - Malfoy schował swojš różdżkę do kieszeni, zadowolony z siebie drań. - A ja mam żšdania Potter. Magia została uznana, więc obawiam się, że twoje małżeństwo jest wykluczone. Od teraz Ginevra będzie mieszkać ze mnš. Wiesz, nigdy wczeniej nie miałem rudowłosej w łóżku. To prawda, że wydajš nieartykułowane dwięki, gdy dochodzš? Zresztš nieważne, wkrótce sam się dowiem...Harry przycišgnšł Ginny mocniej do siebie, a jego wolna dłoń zacisnęła się w pięć i wystrzeliła, by uderzyć Malfoya prosto w twarz. Ten jednak poruszył się w tym samym momencie i zamiast tego dostał w szczękę.Ginny krzyknęła ponownie. Jej zawodzenie było pełne agonii: - Harry, nie, nie, Harry... niech przestanie!Nogi ugięły się pod niš i tym razem zamiast pozwolić jej oprzeć się na Harrym, Malfoy przysunšł się i złapał jš w ramiona.- Finite Incantatem - powiedział łagodnie. - I miejmy nadzieje, że Potter nie zrobi więcej nic tak niewybaczalnie głupiego.Harry sapnšł, patrzšc na Ginny splecionš w swobodnym ucisku Malfoya i wychrypiał: - Co to ma być? Co jej zrobiłe? Dlaczego chcesz jš skrzywdzić?- Nie chcę jej skrzywdzić. To naturalny skutek uboczny niedokończonego zaklęcia, które chce dobiec końca. To jest bardzo stare zaklęcie. Wypadło z łask w Wielkiej Brytanii, ale magia o to nie dba.Harry westchnšł.- Niedokończone zaklęcie, Malfoy?- Nie wyjaniłem tego do tej pory? - Malfoy umiechnšł się znów, nie mniej złoliwie niż wczeniej. - Jej matka zabiła mojš ciotkę, jestem pewien, że o tym wiesz. Takie rzeczy nie pozostajš bez echa, a przynajmniej wtedy gdy czarodzieje znajš swoje dziedzictwo, tak jak powinni. Molly Weasley zabrała mi członka rodziny, więc teraz ja zabieram jej i nie ma nic, co mógłby zrobić, by mnie powstrzymać. To rekompensata i kara w jednym. Widzisz, Ginevra Weasley będzie moim niewolnikiem.- Niewolnictwo jest nielegalne.- Chciałby poinformować o tym moje skrzaty domowe? - zamiał się Malfoy.Cholera, Malfoy miał racje. Legalny w wiecie czarodziejów nie oznaczał tego samego, co w mugolskim wiecie. Jeżeli magia sprawia, że co jest możliwe, to prawo często nie ma znaczenia. To był jeden z głównych tematów podczas jego szkolenia na aurora.- Nie możesz pozwolić, aby mi to zrobił, Harry! - powiedziała Ginny. Jej siły wróciły na tyle, że była w ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]